Warto było wziąć udział w pieszej pielgrzymce (Pielgrzymka z Luzina do Sianowa - 19.07.20)

 

Zanim może przejdę do opisu samej pielgrzymki i przed wszystkim odpowiedzi na pytanie, to jako historyk opisze zarys historyczny o wiosce Sianowo jak i również kościoła Sianowskiego razem ze słynną Figurką Maryjną znana dzisiaj jako Matka Boska Sianowska Królowa Kaszub. Bez tego opisu nie da się fenomenu i świętości tego miejsca zrozumieć.

Tradycją parafian Luzina jest coroczna pielgrzymka do Matki Boskiej Sianowskiej Królowej Kaszub.

Jako historyk przedstawię miejsce kultu – Sianów oraz niezwykłe losy Figurki Maryjnej.

Pierwsze osadnictwo w okolicach Sianowa rozpoczęło się 2000 lat przed Chrystusem. Obok Gotów i Burgundów, którzy przebywali w okolicach Sianowa w pierwszych wiekach n.e., pojawili się później książęta pomorscy, przede wszystkim dynastie Sobiesławiców i Gryfitów. W roku 1309 sprowadzili się Krzyżacy.

Dokumenty z 1348 i 1388 r. dają świadectwo o kościele sianowskim.1 W 1393 r. w Sianowie powstała samodzielna parafia. Około 1450 r. pojawiła się figurka Maryi, według legendy, znaleziona przez parę zakochanych w wigilię świętego Jana (tak zwane sobótki) nad jeziorem sianowskim w paprociach. Od Jana Chrzciciela pochodzi nazwa wioski Sianowo, która po kaszubsku brzmi Swiónowò (swiãté Jónowò).

Inne legendy powtarzają informację o przywiezieniu Figurki Maryi przez Francuzów. Trudno to dzisiaj dokładnie ustalić, faktem jest, że powstanie figurki datuje się na początek XV wieku. Niestety, w roku 1480 spłonął kościół w Sianowie, a cudem ocalała figurka. Udało się wybudować nowy kościółek, ale przerosło to finansowo parafian, i w rezultacie kościół w Sianowie stał się filią parafii w Strzepczu. Nie spowodowało to przerwania kultu Matki Bożej Sianowskiej, a otrzymywane tam łaski i uzdrowienia przyczyniły się do rozsławienia tego miejsca.

Od 1466 r. do I rozbioru (1772) królowała w Sianowie I Rzeczpospolita na czele z polskim królem. Były to bardzo niespokojnie czasy; wojny, najazdy wojsk szwedzkich, rosyjskich, saksońskich nie dawały możliwości gospodarczego rozwoju Sianowa. W czasie (1709-1711) podczas dżumy w Sianowie zastanawiano się nawet nad rozbiorem kościoła, będącego w opłakanym stanie. Spokojniejsze czasy nastały wraz z władzą pruską. W 1778 roku po ponad trzystu latach znowu na stałe zamieszkał kapłan, który wyremontował kościół w niespełna dwa lata. Niestety, 5 lipca 1811 po uderzeniu pioruna kościół spłonął. I tym razem figurka Maryi cudem znowu została uratowana. Po pięciu latach ciężkich prac udało się wybudować nowy kościół. W roku 1803 władze kościelne z papieżem Piusem VII udzielały odpustów zupełnych na dwa główne odpusty 2 lipca i 8 września.2

Kult Matki Boskiej Sianowskiej rozkwitał. Parafię sianowską ponowienie erygowano w roku 1864. Rok później nowy proboszcz ks. Józef Grünholz usunął z głównego ołtarza cudowną figurkę Matki Boskiej Sianowskiej i zastąpił ją większą figurką Maryi, która kiedyś stała w pobliskiej kaplicy w Staniszewie. Dopiero w roku 1881, czyli 16 lat później, prawdziwa figurka Matki Bożej Sianowskiej wróciła, po interwencji delegata Kurii Biskupiej, na stare miejsce w głównym ołtarzu.

Krótko przed drugą wojną światową ks. prob. Dawid Sartowski, obawiając się nienawiści niemieckich hitlerowców do kultu Maryjnego Polaków, umieścił Cudowną Figurkę w drewnianej skrzyni i wysłał do Pelplina. Została ona ukryta gdzieś w pobliżu Torunia. O kryjówce wiedziało tylko kilku księży. Większość księży katolickich w diecezji pelplińskiej została bestialsko zamordowana przez niemieckiego okupanta. Zginęli i ci, którzy mogliby wskazać miejsce skrytki Cudownej Figurki. Przez dwa lata na głównym ołtarzu brakowało Matki Boskiej Sianowskiej. 16 lipca 1941 r. - w odpust Matki Bożej Szkaplerznej - gestapowcy urządzili publiczną egzekucję czterech partyzantów Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Kaszubski i więźniów KL Stutthof. Wszyscy uczestnicy odpustu zostali zmuszeni do opuszczenia kościoła, by stać się świadkami tego barbarzyństwa. W tej wielkiej desperacji w sierpniu 1941 roku ks. Franciszek Grucza, wielki orędownik Matki Boskiej Sianowskiej, rozpoczął nowennę w celu odnalezienia Cudownej Figurki, tak mocno potrzebnej w tej niedoli Kaszubom. W dziewiątym dniu nowenny niespodziewanie dotarła informacja, że w pobliskich Kartuzach jest do odebrania skrzynia drewniana. Okazało się, że w środku jest Cudowna Figurka. Do dzisiaj nadawca nie jest znany. Na kolejnym odpuście we wrześniu Matka Boska Sianowska była na swoim miejscu. To był prawdziwy cud i znak nadziei dla miejscowych Kaszubów i Polaków w tym trudnym czasie.

Pod koniec wojny, przed natarciem radzieckich wojsk, znowu ukryto Cudowną Figurkę w skrzyni drewnianej i tym razem schowano w piwnicy na plebanii. Gdy ks. Jan Kisicki razem z grupką parafian potajemnie modlił się w piwnicy, niespodziewanie wtargnęło tam radzieckie wojsko. Dowódca rozkazał otworzyć tajemniczą skrzynię. Zobaczył Cudowną Figurkę, zasalutował i odszedł. Kolejny cud, którego po ludzku nie da się zrozumieć.

W czasach PRL odpust 2 lipca zanikł całkowicie. Odpust 16 lipca Matki Boskiej Szkaplerznej zajął jego miejsce. Komuniści blokowali rozwój kultu Matki Boskiej Sianowskiej. W latach siedemdziesiątych przyłączono gminę Sianowo do gminy Kartuzy. Biskup chełmiński Kazimierz Józef Kowalski poprosił o koronację Cudownej Figurki papieskimi koronami. W pamiętnym roku 1966, tysiącletnia rocznica chrztu Polski, wśród 20 tysięcy pielgrzymów biskup Kowalski ukoronował Cudowną Figurkę, co przyczyniło się do jeszcze większego rozprzestrzenienia się kultu Maryi Sianowskiej Królowej Kaszub.

Pierwsze formy zorganizowanego pielgrzymowania zapoczątkowała parafia św. Jakuba z Lęborka na początku lat osiemdziesiątych. Przedtem Kaszubi tylko w małych grupkach pielgrzymowali do Królowej Kaszub. Dzisiaj niemal z każdej parafii na Kaszubach idzie piesza pielgrzymka do Sianowa na odpust Matki Bożej Szkaplerznej.3

I o takiej właśnie pieszej pielgrzymce chcę opowiedzieć.

 

Matka Boża sianowska

 

 

 

O 5.00 rano w kościele p.w. św. Wawrzyńca w Luzinie zebrali się pielgrzymi. Przed rokiem też brałem udział w pieszej pielgrzymce z Luzina do Sianowa. W tym roku udało mi się namówić cztery osoby, które, mimo zaostrzeń z powodu Covid 19, poszły razem ze mną i zadeklarowały już chęć uczestnictwa w następnym roku.

Może uda nam się jeszcze więcej ludzi przekonać!

Przed wyruszeniem w drogę pobłogosławił nas ks. wikariusz Mateusz. Towarzyszyły nam trzy feretrony (jeden św. Wawrzyńca i dwa Maryjne) niesione przez dwunastu młodych ludzi. Na Kaszubach feretrony „tańczą i kłaniają się” przed Jezusem Chrystusem i Matką Boską. Osoby niosące feretrony, poprzez wspólne i zręczne opuszczanie i podnoszenie feretronu na wszystkie strony świata, sprawiają, że feretrony ruszają się bardzo szybko. Wygląda to bardzo widowiskowo, ale kosztuje to też bardzo dużo siły. Sam się o tym przekonałem, gdy chciałem pomóc nieść feretron pod górę . Umiejętność synchronicznego noszenia pod górę feretronu całkowicie przerósł moje możliwości. Człowiek myśli: a co tam nieść taki feretron. Musi go nieść zgrana grupa, i to nie tylko równa wzrostem, tak aby feretron nie skakał jak szalony po kościach niosących. W Luzińskiej pielgrzymce dwa feretrony niosło osiem dziewczyn, pięknie ubranych w kaszubskie stroje, a największy czterech młodych mężczyzn. Najmniejszy feretron (na zmianę niesiony) znajdował się na początku orszaku. Do pozostałych dosuwano specjalne wózki, które pchało się na zmianę. Godny podziwu był wysiłek tych 12 młodych ludzi, idących do Królowej Kaszub, gdy być może ich rówieśnicy wybrali się w tę piękną pogodę nad pobliskie jeziora, nad morze lub na grilla.

Udział w pielgrzymce to widoczne świadectwo wiary. Jedna z dziewczyn obchodziła w tym dniu swoje 18 urodziny. Mogła wybrać się na imprezę, spotkanie rodzinne, do restauracji, wyjazd na wczasy. Wybrała pielgrzymkę do Sianowa. Wielki szacunek dla niej i wielkie Bóg zapłać.

Pielgrzymów żegnali serdecznie parafianie z kościołów p.w. świętego Wawrzyńca i p.w. Matki Boskiej Różańcowej oraz orkiestra parafialna.

Wreszcie byliśmy w drodze. Kaszubski świat powoli się budził, a my pielgrzymi podziwialiśmy wschód słońca w pięknych kaszubskich dolinach.

Głównym pasterzem pielgrzymki był ks. proboszcz Waldemar Waluk z parafii p.w. świętego Wawrzyńca. Niesamowity kapłan i lider naszej pielgrzymki wiedział, kiedy dowcipem rozluźnić nasze spięte od upału twarze, a kiedy potrzebna była nam wspólna modlitwa lub śpiew. W ostatnim roku sam prowadził konferencje, w tym roku odtworzył nam kazanie ks. Piotra Pawlukiewicza, wielkiego kaznodziei, zmarłego parę miesięcy temu. Moim zdaniem ksiądz Waldemar Waluk głosi również wspaniałe kazania. Ksiądz proboszcz, wyróżniający się wzrostem i czarną sutanną wśród kolorowo ubranych pielgrzymów, był dla nas jak pasterz. Gdy miałem momenty kryzysu, to zawsze patrzyłem na Proboszcza i, wierzcie mi, kryzys szybko mijał. Bardzo wzruszająca była dziesiątka różańca, zainicjowana przez księdza za zmarłych parafian, którzy w ostatnich latach chodzili z Luzina do Sianowa w tej pielgrzymce. Wszyscy zostali wymienieni z imienia i nazwiska. Wielkie Bóg zapłać, księże Proboszczu, za ten trud i ten przykład tak mocno dzisiaj potrzebny.

Z Luzina do Sianowa jest około 25km i im dalej byliśmy w drodze, tym cieplej się robiło. Wyrażam wielki szacunek dla ochrony pielgrzymki, która sprawnie kierowała ruchem i nagłośnieniem. Szczególne podziękowanie i uśmiech dla Pana, który dowoził nam wodę do picia. Ten uśmiech to niby taki drobiazg, ale jak bardzo ważny. Sam to zauważyłem, gdy pozdrawialiśmy ludzi, stojących na balkonach, przy płotach swoich domów, a szczególnie w mijających nas autach. Nie wszyscy byli do pielgrzymki pozytywnie nastawieni. Serdeczny uśmiech i przyjazne machanie często przełamywało lody. Nie zapomnę też starszego mężczyzny, który, mijając nas w swoim aucie na wysokości feretronów, zdjął swój letni kaszkiet z głowy. Ktoś zapyta, czy to ważne. Tak to bardzo ważne, bo poprzez gesty i zachowania dajemy świadectwo wiary, które w dzisiejszych czasach jest nam tak bardzo mocno potrzebne.

Krótko po 11.00 dotarliśmy do Królowej Kaszub. Zbliżała się Suma Pontyfikalna pod przewodnictwem J. E. Księdza Biskupa Diecezjalnego Ryszarda Kasyny. W tym roku było mniej pielgrzymów niż w ubiegłym; mniej grup zorganizowanych, za to więcej indywidualnych i na rowerach. Kaszubska atmosfera była ta sama. Temperatura w czasie sumy osiągała w cieniu prawie 30 stopni Celsjusza. Nie było nam łatwo i każdy próbował chować się gdzieś w cieniu. Na szczęście Matka Boska Sianowska nie zapomniała o lekkim wiaterku, który od czasu do czasu powiewał po placu odpustowym.

Powrót do Luzina był zaplanowany na 14.00 i każdy się trochę zastanawiał, czy da radę w tej temperaturze wracać do Luzina. Ale jak na pożegnanie orkiestra luzińska zagrała głośno i nasze luzińskie feretrony prawie same fruwały w powietrzu, to człowiek zapomniał o trudach. W drodze powrotnej mieliśmy przyjemność usłyszeć anielski głos młodej i skromnej Aleksandry z Luzina, śpiew niesamowicie piękny i przyjemny dla ucha i duszy. Dziękujemy.

W Luzinie starsza kobieta, chyba ze swoim małym wnuczkiem na ręku, powitała nas słowami „Super, że daliście radę!”. Lepszych słów uznania i szacunku nie można było sobie wyobrazić. Wzruszyła mnie moja rodzina, która licznie stawiła się na przywitanie nas. To był piękny gest z ich strony. Człowiek po tych trudach pielgrzymowania poczuł się prawdziwie spełniony i szczęśliwy.

Kościół katolicki poprzez piesze pielgrzymki daję ludziom poczucie wspólnoty, która łączy, daje spokój duchowy. To bardzo wartościowe doświadczenie w świecie próżnym i powierzchownym.

Innym ważnym elementem jest, tutaj już parę razy wspomniane, świadectwo wiary. Świadectwo innych mnie inspiruje, daje mi do myślenia i budzi mnie ze snu duchowego zaspania. Ale również ja sam daję świadectwo, bo idę, mimo upału, deszczu, bólu w stopach. Mam intencje i staram się wymodlić poprzez wstawiennictwo naszej Królowej Kaszub moich próśb i podziękować Jej, że mogę iść na pieszą pielgrzymkę.

Te świadectwo wiary jest przed wszystkim ważne dla młodych pokoleń, które są codzienne bombardowane tysiącami, przeważnie nieważnych informacji. Poczucie wspólnoty i wysiłek fizyczny z modlitwą na ustach może czynić cuda. Młodzież obserwuje i uczy się często poprzez czyny. W luzińskiej pielgrzymce brały udział nawet dzieci (8 - 9 lat), które były chore na cukrzycę.

Walka o młode pokolenie jest dzisiaj bardzo ostra, dlatego nie dopuścimy do tego, żeby ta tradycja pielgrzymowania zanikła. Dlatego zachęcam Polaków, mieszkających poza krajem, żeby uczestniczyli razem ze swoimi dziećmi w takich pielgrzymkach. Nie ma lepszego praktycznego świadectwa wiary.

Do zobaczenia za rok w Sianowie!

Krzysztof Patok

 

 

1 Nieustająca Nowenna ku czci Matki Boskiej Sianowskiej Królowej Kaszub, zarys historyczny, S. 3.

2 2 lipca Uroczystości Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, 8 września Uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Od 1789 r. trzeci odpust Matki Bożej Szkaplerznej 16 lipca.

3 Fakty historyczne opracowane na bazie: 1. Sianowo, Sanktuarium Królowej Kaszub, mini przewodnik, historia i zabytki, informacje, modlitwy, S.16-31, 2.